środa, 29 grudnia 2010

Kiedy zamknę powieki usiądą na nich ptaki...






"Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody -

Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody".

"Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;

Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę".








"Ptaki na drutach usiadły
Siedzą aż zbladły
Upadły."







"And birds were singing to calm us down..."











spódnica - h&m
koturny - taily waily
koszula - sh
zegarek na szyji - Nell


Photos by Package

wtorek, 7 grudnia 2010

Zapadam w Zimowy Sen o Zimie ze Snów.







Antecedens, ładne słowo. Szkoda, że tak rzadko nadarza się okazja, by je pomielić w ustach.




Podczas gdy przedzierałam się przez pierzyny skrywające ból, by odkopać go i przenieść, zaskoczył mnie sen. Wysoko nad ziemią. W kołysce z koron wapiennych drzew. Pośród rozgałęzień ich gałęzi, dłoni w białych rękawiczkach. Zapadłam w błogi sen.

Śniłam o smokach ziejących lodem. O ich gębodziełach - lodowych rzeźbach z poutrącanymi sercami. O tym, że jestem seryjnym mordercą, choć byłam tylko zapałką z turbanem ognia na głowie. O tym, że wszystko przerodziło się w morze. O toposie potopu. Przez chwilę chyba nawet czułam na kibici dłoń wyższej Istoty. Wtedy, kiedy to podkładałam swoją płonącą czaszkę pod wilgotne pięty posągów z lodu. A świat stawał się lodowiskiem.

Nim zdążyły się pokryć lodem wszystkie kontynenty wylądowała na mnie wrona, wyjmując tym samym z gara snów. Zabrałam jej ogon by mieć czym przeganiać śnieg. Gdy zrobiłam z piór zmiotkę, poczuła się urażona i poniżona zarazem. Załkała. Łzy z atramentu spadły na końcówki sterówek. Dzięki tej ofierze napisałam w sercu śniegu by się rozsunął. By oddał mi gniazdo i jaja bólu brzozy. Śnieg jest głuchy, ale potrafi czytać we własnym sercu.

Usłuchał prośby. Oddał jemiołę. A ja pocałowałam pod nią zapłakaną wronę bez ogona.

Śnij spokojnie swój zimowy sen brzózko. Koszmary o zapachu jemioły już nie powrócą. A śnieg zabandażuje rany pooperacyjne.