To bylo chyba jakies 5, 6 lat temu...... Pojechalam po tate na oboz jogi ( biedaczek juz nie dawal rady, potrzebowal wyciszenia i zrelaksowania). Bylam podescytowana, bo nigdy wczesniej z joga sie nie styknelam (polecam joge, wytrwalym i wytrzymalym)..........Jezeli mnie moja ( bradzo zawodna) pamiec nie myli to za raz po radosnym powitaniu, tatusiek wypalil z pytaniem : No to co dziewczyny, chcecie zostac wegetariankami? (wiekszosc joginow bylo wegetarianami, wlacznie z moim tata;)) - ja jako 10ciolatka szukalam w glowie tego slowa, ale niestety nie moglam go odnalezc ( wegetarianka - co to wogole znaczy) - To zrezygnowanie z miesa, nie jedzienie go - przerwal mi moje rozmyslanie. Popatrzylysmy sie z siostra na siebie i z naszego wyrazu twarzy od razu mozna bylo wyczytac - Czemu nie? moze byc ciekawie!......... Tak to sie wlasciwie zaczelo:), nie wiem jak to sie stalo, ze znalazlam w sobie na tyle silna wole zeby miesa nie tknac do chwili obecnej, zwazajac na to, ze jako dziecko delektowalam sie jego smakiem. Na poczatku to raczej bylo to tylko glupie postanowienie, nie bylo w tym zadnej ideologii (dziwne zeby byla u 10-ciolatki), nie jadlam dla tego, zeby cos sobie i innym udowodnic, a nie dlatego, ze mialam wstret do miesa, czy ze nie moglam zniesc mysli, ze wkladam do ust biedne zwierzatko. Po jakims czasie sie to jednak zmienilo, czytajac o wegetarianizmie i dowiadujac sie o nim wiecej i wiecej, moje spojrzenie na to odmienilo sie kolosalnie. Nagle nie chodzilo tylko o samo mieso, ale ogolnie o krzywde jaka czlowiek wyrzadza zwierzeta w kazdej dziedzinie. .............Do zwierzakow mialam slabosc od zawsze, uwielbialam konie, psy, ale zwierzeta hodowlane byly czyms innym - byly czyms w rodzaju owocow rosnacych an drzewach, ktore rosly tam tylko po to zeby czlowiek mogl je zerwac, zjesc, lub zrobic z nimi wszystko inne co mu sie podoba. Ale pozniej troche do tego dojrzalam, i stwierdzialam, ze to wcale tak nie jest, kazde zwierze (nawet to najbrzydsze) to zywe stworzenie, ktoremu nalezy sie szacunek i zycie. W prawdzie teraz juz doszlo do tego, ze niektorych zwierzat gdyby nie mieso z nich, zapewne by juz nie bylo, bo niebyloby potrzeby hodowania ich, ale jedno jest pewne, nawet im nalezy sie godne zycie (w odpowienich warunkach) i smierc (humanitarna, jak najbardziej bezbolesna).
Traz
wegetarianizm, to nie jest dla mnie tylko zwykla dieta, eksperyment, ale sposob na zycie i na patrzenie na wiele sprwaw. Nie jestem ekologiem, nie naleze do Green Peace, ale z pewnoscia jestem milosniczka zwierzat, ktora stara sie im pomagac w miare mozliwosci, np. poprzez podpisywanie petycji ( linki do petycji, na samym koncu linkow na blogu ) i jest przeciwna wszelkiemu okrucienstwu jakie te bezbronne stworzenia spotyka ze strony czlowieka.
Wegetarianizm to naprawde fajna sprawa, do ktorej wszystkich serdacznie zachecam:)!


You eat other animals don't you?

Moje dwa kundle, bez ktorych zycie byloby nudne:)



Ja bym takiego cuda w zyciu nie skrzywdzila. W Chinach to chleb powszedni:(.
Fot. Nelka
Modelki : Ja & Beauty, Model: Czeki :)
Co, gdzie, za ile?:
Brazowa kurtka ze skory ekologicznej (NIE zabijaniu ziwrzat) - sklep na rynku - ok. 100zl
Trampki z zamszu ekologicznego (NIE zabijaniu zwierzat), w srodku wylozone kozuszkiem:) - deichman - ok. 100zl
Bordowa spodnica - SH - ok. 2zl
Czarny sweter - SH - ok. 2zl
Chusta etno - SH - 4zl
Karmelowy pasek, w ludowe wzorki - SH - 2zl
Czarne rajtki - Nie mam pojecia;)