piątek, 22 stycznia 2010

O Tym Jak Poskromiono Ekscentryczną Gosposię.

Przelatywał sobie niegdyś przez boskie palce poczciwy dzionek. Jedna taka co go w biegu pochwyciła, chciała go zagarnąć tylko dla siebie. Nie dzieląc się nim z nikim. Usiłowała zmusić go do padnięcia jej do stóp.
Tak nie licząc się z niczym prócz swoich chorych ambicji, zdobywając dzień i wszystko co ze sobą niósł, straciła dumę.

Mowa o Ekscentrycznej Gosposi. A no uchowała się taka jedna. Wyjątkowo egoistyczna sztuka. Na dodatek pyszałkowata! Bytowała sobie w bezkresnej samotni, więc jej usposobienie znosić musiał jedynie Biegun Północny, który zamieszkiwała.





Pewnego wybitnie mroźnego razu, nawiedziła ją nieodprata zachcianka. Być może to chłód uderzył jej do głowy. Jest jednak prawdopodobieństwo, że była to samotność we własnej osobie. Czyżby zaczęła załazić za delikatną skórę swojej egocentrycznej towarzyszce? Nie całkiem wykluczone.
Jaką treść niósł za sobą świeżo upieczony kaprys? Otóż zachciało się Ekscentrycznej Gosposi sproszenia pewnych szacownych gości. Nie ważne jakich, byle byli szacowni. Należałoby, jako nie byle jaka gospodyni jakiś poziom reprezentować.






Mówię mam. To była odwiecznie wyznawana przez nią prawda. Mówię mam. Wystarczyło pstryknąć a łoże było pedantycznie zasłane, stół burżujsko zastawiony, a podłoga nienagannie wypucowana. Życię na łatwiznę, życie na skróty. Tak jej się wiodło od niepamiętnych czasów. I w sprawie gości posłużyła się słynnym "Psssstryk"!





Przybyli. Niewiadomo skąd. Niczym z bicza strzelił. Radocha Ekscentrycznej Gosposi nie posiadała granic. Czuła, że ten dzień należy do niej. Tylko i wyłącznie do niej. Podobnie traktowała gości. Jak i wszystko co ją otaczało. Gosiom rozkazała zagrać misternie dopracowany utwór wspólnego podwieczorku, pod własną batutę.





Niezmierzona była mieszanka jej zdziwienia i bulwersu, kiedy okazało się, że szacownym gościom nie do końca podeszła konwencja spotkania. Ani im się śniło zastosowanie do zaleceń incjatora. Upijanie się śniegiem w filiżankach i baczne wsłuchiwanie się w niewypowiedzianie nudne dykteryjki przytaczane przez panią domu, wcale, a wcale się im nie usmiechało. Gwiazda podwieczorka została zepchnieta na drugi, bądź nawet trzeci plan. W obieg poszły tematy, o których przybita zaistniałą sytuacją, Ekscentryczna Gosposia, nie miała zzieleniałego pojęcia.
Dwoiła się i troiła, wyjatkowowo bezskutecznie. Doprowadzało ja to do szewskiej pasji.






Dała za wygraną bandzie rozwydrzonych Pluszaków i zmanierowanych Porcelanowych Laleczek. Zamiast trudzić się poskromieniem jakże niedystyngowanego towarzystwa, postanowiła opuścić ich niepostrzeżenie. Wymknęła się tylnym wyjściem. Szacowne grono było tak pochłoniete zawziętą dyskusją na temat tego czy plusz jest bardziej uniwersalny niż porcelana, że zanik Ekscentrycznej Gosposi puściło mimo oczu. Został się jednak taki obywatel, który to płazem jej tego nie puścił. Obywatelem tym okazał się Pan Pluszak. Natychmiast dostrzegł niedobory w doborowym gronie. Tak więc udał się za uciekinierką. Ogrom jej zawodu i poczucia niższości wyczuwalne były na kilometr. Nie trudno było ją wytropić pluszowym noskiem. Gdy już niedźwiadko pododbne stworzenie dorwało ją w swoje wypchane pluszem łapska, postanowiło przemówić do jej wynisłego rozumu.

- Droga Ekscentryczna Gosposio, czy zamiast dostosowywać bezustannie świat do swoich potrzeb, nie lepiej samej się dostosować czasem do potrzeb tak niewybrednego świata?

Podumała chwilę. Chwilę krótką, a zarazem decydującą o jej dlaszych losach. Pan Pluszak zatriumfował. Jego finezyjne słowa, trafiły w samo sedno. Uprzątnęły zahwianą hierarchię, która została bezmyślnie ułożona w głowie Ekscentrycznej Gosposi już od poczęcia. Przywołały ją do porządku w takim stopniu, że od tej pory mogła swobodnie koegzystować z innymi istotami na tej planecie.





Fot. by Package


swetrzysko - sh
leginsy - ?
botki - podwędzone mamie
czapa uszata - znalezisko
rękawice wełniane - sh
białe skarpetki - ?

sobota, 16 stycznia 2010

Zmarznięta Łza i Czarne Płatki Śniegu.


Fot. by Package


Twarz przeszył trójgłowy sopel lodu. Ślepie załkało. Uroniło najszczerszą, najmokrzejszą i najbardziej niezbrudzoną i Zmarznietą Łzę na jaką mogło się zdobyć. Nie z powodu lodowatego bólu. Raczej ze wzruszenia, bo powroty na (nie do końca) stare śmiecie, wzruszają. Wszystkich bez wyjątku (nie do końca). Za to niektórych z wyjątkami.



(W woli uściślenia jeszcze poprzedniego - łza spłynęła ku ziemii głównie z przemrorzenia gałki ocznej od zbyt częstego jej wybałuszania na mrozie).




Powrót nie zmierza się odbywać w wielkim stylu.
Towarzyszył mu będzie za to rzucający się w oczy brak fajerwerek i rozgłosu. Przyczłapie sobie tak samo cichuteńko i dyskretnie, jak zaraz odczłapie. To mi przypomina przelotny deszcz.




Czyżby Panna Awangarda, wraz ze swoim snem, zapodziała w sieci i dobre maniery?

Ni nie przeprosiła, ni godnie epizodycznych gości oraz stałych bywalców (o ile takie zjawiska jeszcze w tym wirtualnym światku wystepują) nie powitała.

Skandal. Skoro tak - WrrrróĆ...


Witajcie ponownie. Witajcie na nowo, ale po staremu. Nie opuszczajcie pochopnie tego miejsca i nie wyrzucajcie z pamięci na bruk. Jeszcze nie jest na to najodpowiedniejszy czas.



Publiczne przeprosiny:
Przepraszam Ciebię i Was równie mocno jak samą siebię. Głównie za zaniedbanie i zaniechanie obowiązków zakichanej szafiarki, na którą się mianowałam, a z której zostałam zdegradowana. Wyrażam, więc skruchę. I wcale nie gwarantuję poprawy. Ale ją przeczuwam. Przynajmniej w najbliższym czasie. Czarne Płatki śniegu na zzieleniałym swetrzysku i Zmarznieta Łza to właśnie zwiastują.






Po połroczne zmiany? Jakiekolwiek?

A i owszem.

Znalazłam się pod gradobiciem zmian. Metamorfozy życiowe trzymały się mnie jak diabli. O dziwo nie miało to jednak większego wpływu na moj słabo wykształcony gust. A to ma natomiast, misło spory wpływ na mój średnio wykształcony styl, który zastygł jakieś pół roku temu w bezruchu.

W skrócie w jaki sposób wiodę przyziemne życie:

Przypuszczam, że moja nienajfatalniejsza sytuacja życiowa przedstawia się w tamten sposób --------------------------------------------------------------------------------------------------------->

Mieszkam nie zawsze tam gdzie trzeba, nie nader ciągle uczę się tego co trzeba, myślę często o tym, o czym/o kim nie trzeba, a robię rzadziej niż za często to co trzeba. Bez wątpienia.

Rozpisywanie się w środku nocy spędza sen z powiek. Bez wątpienia. Nie zmienia to bynajmniej faktu, że miło wreszcie co nieco napisać i pokazać, od siebie dla niesiebie. Dla kogoś więcej. Bez wątpienia.



Mam cichą nadzieję, wkupić się ponowie zdjęciami w wasze łaski. (Zdanie na składni poległo. Ale to nic. To nic. Skupmy się na sensie.)

ZZIELENIAŁE SWETRZYSKO - SH
LEGINSY - SZAFA SIOSTRY
BOTKI - SZAFA MAMUŚKI
USZATA-CZAPA - DOMOWE ZNALEZISKO
ZWĘGLONE SKARPETO=PODKOLANKI - PREZENT
RĘKAWICE GIGANCI - SH