wtorek, 18 stycznia 2011

Bawimy się w namiot?








Dachy nad głową mam, a mimo to spadają na mnie krople złocistego, lepkiego miodu z gniazda nad dachami i głową, które to jest dachem dla prążkowatego owada, który jest bogiem deszczu dla mnie, dla którego ja jestem ofiarą drwin i przedmiotem wiejskiego urągowiska.

Nektar pełza niby zygzakowata jędza. Prześlizguje się przez szpary niewidoczne nieuzbrojonym okiem. Łączenia blach i grudek styropianu - pestką dlań. Szpary, szparki, szpareczki, szparunie, żadna nie dość mała, a w sam raz dla jego obślizgłego, bezpłciowego ciałka.

Drugi dach to już tylko igraszka. Język już łechce stronnice książki. Przewraca, wywraca, odwraca, zawraca strony, jedna po drugiej. Dobiera się do husty, humanoid złocisty, lepki i słodki, jak miód, lecz czy to miód? Strąca ją, potrącając przy tym pare napataczających się roztoczy.

Odkrywa moją torzsamość i odchodzi, pełen rozczarowania, poczucia pustki i bezcelowości. Odkrywanie tajemnic nie dla romantyków mój słodki.






Namiot sypialniany jest najmniej użytecznym tworem jaki świat widział...





Na dodatek owe namioty są czynnikami osobliwie psującym solidne jednostki i namawiającym do złego, wodząc na pokuszenie perfidniej niż najponętniejszy skrzat ogrodowy. Sprzyją gnuśności i niepomiernemu lenistwu. Są wyraźnie halucynogenne, gdyż często chodzą trójkami - wraz z kadzidłem i świecą wprawiają w ruch sny nasycone irracjonalizmem.




Daje poczucie bezpieczeństwa tak złudnego, iż każdy potencjalny złoczyńca-włamywacz byłby niezauważony. Nawet koty zatracają tam swoją czujność. O błogostanie wspominać nie wypada. Podobnie jak o odrealnieniu i przyjemnym wyobcowaniu.









... Polecam go zarówno w dni zakapturzonego słońca, jak i dni jego promiennego uśmiechu. Zarówno w noce utuczonego, jak i wychudzonego księżyca.




Isabelle uważa, że to idealne miejsce na wyrażanie swoich uczuć wobec bliskiej sercu osobie...






A przyodziałam się w: tunikę obsypaną roslinnymi ornamentami, cienkie spodnie graficznie zdobione, sciagniete u dołu wełnianymi skarpetami, zakończonymi sznurowanymi trzewiczkami czarownicy na niskim obcasiku. Dopełniaczami stylizacji są: czarne listki we włosach, celtycka bransoletka z "białego złota", cieniuteńki ażurowy pasek w tali.





9 komentarzy:

  1. Zdjęcia jak zawsze magiczne, totalnie z innego świata, bajki...

    OdpowiedzUsuń
  2. o tak, Akcyna ma rację
    u Ciebie zasze jest niecodziennie,
    trzecie zdjęcie od dołu jest przepiekne!!

    jako mała dziewczynka też robiłam sobie nad łózkiem taki namiot...czułam się wtedy jak w bajce:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo eteryczny ten post, podoba mi się. Gdzie Ty taką muzykę wynajdujesz? A trzecie zdjęcie od dołu nie chce mi się włączyć.:(
    Muszę przyznać, że twój namiot nie gorszy, a na pewno bardziej klimatyczny od tego z Marzycieli.:D
    Ps.Widzę, że nawet ja się załapałam na jednym zdjęciu... Nell ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. muzyka, zdjęcia, tekst. cały ten post jest magiczną historią. genialne.

    OdpowiedzUsuń
  5. biedne dziecko, dorośnij

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanie do Ciebie : )
    W jaki sposób stworzyłaś tę całą instalację, jaką jest Twoje łóżko? Tzn. jak podwieszałaś materiały itd.? [o ile to oczywiście nie jest sekret artysty :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne zdjęcia, tekst, wszystko. Jestem pod wielkim wrażeniem! Jesteś w szkole plastycznej? Hm, na pewno jesteś

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochałam się w zdjęciach powyżej.

    OdpowiedzUsuń