sobota, 8 stycznia 2011

Wiccan Lullaby




















" Zielona brama Lasu... Próg utkany z gąszczu borowiny i mchu; odrzwia uformowane z grubych konarów dębu i /wieńczenie z korony drzew - a zaraz potem ledwo widoczna wąziutka ścieżynka, wijąca się głęboko w gęstwinę i wiodąca niechybnie do wody, gdyż wydeptały ją lekkie nogi saren, zajęcy i lisów.
- Lesie, mój kochany Lesie! Witaj wolności! - wołała Panienka, przytulając twarz do białych, brzozowych pni, by zaraz potem tarzać się we mchu, obmywając w nim miejski kurz i brud, który - choć z pozoru niewidoczny - przeniknął jej w ciągu ostatniego roku głęboko pod skórę.
Czarownica spoglądała na nią z uśmiechem pełnym pobłażania, ale widać było, że i ona cieszy się widokiem bezpiecznej zielonej głuszy.
- Nienawidzę miast i uwięzionych tam ludzi! - krzyczała Panienka najgłośniej jak umiała, po całym, długim roku niespokojnych szeptów, niespokojnych spojrzeń, strachu, czy aby ktoś nie podsłuchał ich słów, niespokojnych myśli i snów pełnych koszmarów.
- Te miasta i ludzie byli kiedyś zupełnie inni - przypomniała jej z wyrzutem Czarownica. - I sama czytałaś o tym w Księdze Wielkiej i Mniejszej. Nie oni zawinili, że ich domy to teraz nędzne, ubogie klatki, a ulice miast to pułapki pełne wrogów. Cały rok uczyłam cię współczucia dla ich doli, czyżby nic w tobie z niej nie zostało?
- Och, daj mi spokój! Nareszcie jestem znowu wolna i nawet nie chcę pamiętać tego co było! - zawołała jej zniecierpliwiona wychowanka. - Chodźmy lepiej szybko do źródła i obmyjmy w nim wszystkie ślady tamtego okropnego życia!



***


- Jak długo tu zostaniemy? - spytała ta nagle. - Chciałabym jak najdłużej!
- Całe życie? - spytała Czarownica. Panienka namyślała się chwilę.
- Tak... chyba tak... Nie... Nie wiem. Może całe życie to zbyt długo, ale... pół życia?
Czarownica westchnęła. Długa zmarszczka nie znikała jej z czoła, przydając jej oczom smutku i gniewu.
- Nie jesteś lisem, sarną ani wilkiem, żeby zawsze żyć w lesie. Jesteś człowiekiem i musisz nauczyć się żyć wśród ludzi. Musisz pojmować ich biedę, kłopoty, troski...
- Nawet jeśli ludzie żyjący gromadami we wsiach i miasteczkach są niewolnikami, a wy, Czarownice, chowałyście mnie na wolną istotę?! I taką właśnie jestem?!
- Tym bardziej - odparła Czarownica. - Właśnie dlatego, że nosisz w sobie iskrę wolności, powinnaś żyć wśród tych biednych, zniewolonych ludzi. Właśnie dlatego.
Panienka zamilkła. Po dłuższej chwili spytała z udawaną obojętnością:
- Co dalej? Gdzie teraz pójdziemy?
- Za trzy dni mijają twoje kolejne urodziny. Skończysz szesnaście lat. Przestaniesz być Panienką, która dopiero co wyrosła z dziewczynki, a wcześniej z Dziecka. Daję ci jeden dzień i jedną noc na radość obcowania z Lasem, a potem powędrujemy w Wysokie Góry, na spotkanie z moją Siostrą Czwartą.
- Ileż was jest, tych Sióstr... - westchnęła kapryśnie Panienka. - Czy całe swoje życie będę przechodzić z rąk jednej do drugiej i nigdy to się nie skończy? Czy nigdy nie będę sama decydować o swoim losie?
- Jest nas tylko pięć - odparła chłodno Czarownica Trzecia i biorąc swój bury płaszcz oddaliła się w głąb Lasu.
Panienka siedziała w milczeniu, patrząc, jak woda spływa szybko wśród kamieni, coraz niżej i niżej.
- ... to malutkie źródełko przemienia się w strużkę, strużka w strumyk, a ten zaś w rzeczkę. Rzeczka, zgarniając sąsiednie strumyki przeobraża się w rzekę, aby potem, na nizinach, rozlać się szeroko, szeroko... Tak niewiele z pozoru tej wody tu, w źródle, a ileż w niej siły, jaka moc... - myślała mrucząc sama do siebie. Było jej przykro. Wyczuła, że zraniła swoją Opiekunkę.
- Mogłabym, tak jak ta woda, zostać w tym malutkim zagłębieniu źródełka na całe życie. Słowem - zostać w Lesie. Byłoby mi dobrze, źródlanie czysto i bezpiecznie. Ale mogę też wybrać inną drogę, jak tamta strużka, która spływa coraz niżej i niżej po głazach, rozlewając się coraz szerzej, i płynąć ciągle naprzód i naprzód, coraz dalej i dalej, nie wiadomo gdzie, wydrążając coraz szerszy i głębszy ślad. I kiedyś będę musiała wybrać, już bez i c h pomocy. Ale jeszcze nie wiem, co wybiorę - wyszeptała Panienka do siebie.
Jej słów słuchał tylko mały, przycupnięty na najbliższym głazie szary ptak, przekręcając główkę to w lewo, to w prawo. Gdy jednak Panienka chciała wyczytać coś z jego oczu - nie udało się jej to. Zdziwiona swą nieudolnością, patrzyła, jak ptak rozwija skrzydła i znika.
- To mogła być jedna z ich Sióstr, jedna z tych, które nim spalono na stosie, przemieniły się w ptaka i już nigdy nie wrócą do ludzkiej postaci. W dodatku są ptakami niemymi - wymruczała Panienka."


Córka Czarownic - Dorota Terakowska.


6 komentarzy:

  1. Dziewczyno ty już nic nie pisz (nie cytuj), muzyka i zdjęcia wystarczą\...aż nadto, znam taką magię, pozdr. monika tbg, a zdjęcia cudownie magiczne

    OdpowiedzUsuń
  2. Until the morning comes10 stycznia 2011 23:36

    http://www.youtube.com/watch?v=E3ZE6anH-as&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia! Świetny blog, totalnie oderwany od rzeczywistości,inny na maksa,w pozytywnym słowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń