czwartek, 25 sierpnia 2011

Zbieraczka Porzuconych Lęków








Gdzieś w oddali, gdzieś w tyle falują plantacje tego co przegonione, poszczute nowością. Wypatruje ich, by czasem nie zostały rozwiane przez perspektywę powietrzną.
Tam gdzie zakładają gniazda, wzrok przytulonego do słupa ogłoszeń człowieka już nie sięga. Bo ten sam wzrok posiał mgły zapomnienia. A tak ich doglądał, że w skały resublimowały. By tylko nie mógł się przez nie przedrzeć, za żadne ostrza świata.







To co posiane, a nie zebrane, nie ginie, nie gnije, nie usycha. Samo w sobie się rozwija, rozrasta. Tak powstają plantacje porzucenia. A bujne są jak kłęby dymu nad kominem, jak paprocie w lesie. Dzikie jak grzywa fryza opętanego galopem. Dumy za to u nich ni źdźbła trawy nie znajdziesz. Pozbyły się jej, bo egzystowaniu na uboczu szkodzi jak chwast.

Nie miała kosy, ani sierpa. A mimo to jej wzrok potrafił przedzierać się przez skaliste mgły. Docierał do osad wygnańców. Co więcej ona sama docierała tam zaraz za nim. Porzucała siebie i biegła za wzrokiem, stając przed wygnanymi, stając się jedną z wygnanych. Zamieszkiwały ją głównie porzucone lęki, pasje, namiętności, myśli i pomysły. Czasem można też było natrafić na porzucone miłości i przyjaźnie. Był to widok niezwykle rzadki, gdyż te ukrywały się w najciemniejszych zakamarkach. Gdy jednak się na niego natrafiało, całe ciało przeszywał bezdenny smutek.






Część plantacji było już jedynie cmentarzyskami, wysypiskami wypalenia. Te miejsca porzucona przez samą siebie, bez kosy i bez sierpa, omijała. Interesowały ją plantacje żywe i kipiące niespełnieniem niczym lawa aktywnych wulkanów, lub krew dziecka. To dla nich wyrzekła się samej siebie, gdyż pragnęła nade wszystko by ujrzały światło za ścianą mgły. By światło dzienne ujrzało genialne nieurzeczywistnione idee i oślepiło szkaradne jak wrzody, niezaleczone lęki.


Nazywano ją Zbieraczką Porzuconych. Uzbrojona była w wielki wiklinowy kosz, który niby karoca przewoził jej żniwo. Wybrańców swych wyznaczała staranie. Pomysł musiał być genialny, pożyteczny, lub piękny. Namiętność nie mogła być niebezpiecznie destrukcyjna. Pasja musiała być wielka, lub niezwykła. Lęk musiał zaliczać się do grupy lęków powszechnych. Myśl natomiast musiała być świetlikiem, niegasnącą iskrą. Etyka jej zbiorów zawierała jeden, podstawowy zakaz. Pod żadnym pozorem nie wolno jej było zbierać płochliwych miłości i przyjaźni. Bowiem w sferę uczuciową ludzkości nie wolno jej było ingerować.





Zbieraczka Porzuconych po płodnym, lub bezpłodnym dniu zawsze siadywała na swoim wiklinowym koszu. Gdy był pusty wsłuchiwała się w melodię pustki. Gdy był wypełniony wysłuchiwała świdrujących w nim próśb, jątrzących się z każdą chwilą pragnień. Upajała się ich niespełnieniem. Zatracała w nich, bo swoich nie miała. Miała jedynie cudze. Były kwiatowym nektarem, a ona pszczołą.





Pewnego razu, mimo pełnego kosza, nadal czuła pusty kosz. Czuła przeciąg głuchości. Przed jej wzrokiem głębokim ukazały się dwa otwarte okna. A zamknięciem porzucona miłość. Wiatr głuchością przeszywał. Takie wielkie niespełnienie uczuła, jak porzucony, niedokończony pomysł. Przechyliła lekko kosz i zwróciła jego magnetyzm ku czmychającej cieniem porzuconej miłości.







Niespełniona miłość sunęła zahipnotyzowana niczym dostojna wdowa, w sukni z cienia i woalce z czarnej pajęczyny. Zwabiona możliwością spełnienia jak rybka utonęła w sieci. Kosz przechylił się, i upadł na grząską ziemię. Smoła powietrzna zalała wszystko w koło. Zbieraczka Porzuconych zamiast zaspokojenia poczuła pełnię podłości, wredoty, ohydy, kary i macki lepkiego jadu na sumieniu. Dotknęło ją wygnanie z wygnania. Nie mogła tu pozostać, ani wrócić do pozostawionej za mglistymi górami siebie.


19 komentarzy:

  1. Niesamowita sukienka i wspaniałe zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz absolutnie szalone pomysły, w jak najbardziej magicznym rozumieniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia są cudowne, z klimatem i pomysłem: )
    Dodatkowo masz śliczną twarz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów, jesteś niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://kobieta.newsweek.pl/co-na-blogach-reklamuja-szafiarki,81663,2,1.html
    wzmianka o Tobie, bardzo pozytywna na tle całego tekstu. :-)
    pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastyczne zdjęcia. na literaturze się nie znam, ale polna pszczelarka z koszem na ramieniu mnie urzekła.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Newsweeku trafiłem na Ciebie, a raczej na Twój blog. Zdarza mi się czasem zainteresować czymś opisywanym w tym tygodniku. Tym razem trafiło na "szafiarki".. Termin do tej pory dla mnie obcy, postanowiłem sprawdzić.
    Otworzyłem kilka opisywanych, pośmiałem się szczerze, a potem otworzyłem ten. Najprzychylniej Zaczyński podszedł do Twojej "twórczości", z czym w pełni się zgadzam. Siedzę już jakiś czas, choć na modzie nie znam się w ogóle. Siedzę i się zachwycam - zdjęcia, teksty, wszystko..
    I Ty w tym wszystkim taka młoda i zdolna. Życzę powodzenia. Może zajdę tu raz po raz, jeśli nie zapomnę i czasu starczy. Sukcesów i braku wypalenia:)
    Paweł H.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panno Awangardo, co myślisz o tej spódnicy? http://allegro.pl/show_item.php?item=1820170430
    Czy wpasowałaby się w Twój styl?

    Urzekający blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam, przestań pisać, bo Ci to nie wychodzi. Grafomania w pełnym rozkwicie.
    A stylizacje przepięknie i niebanalne - szkoda psuć je tym bełkotem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przebieraj się i pstrykaj fotki ile tylko chcesz, ale lepiej nie pisz...
    http://przyczajona-logika.blogspot.com/ Coś o tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. przejrzałam cały twój blog i zainspirowałaś mnie :)
    Jesteś niesamowita!
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bijesz niezmierzoną głębią metaforyczności, w której logikę najczęściej należy wnikać, studiować dokładnie, ażeby pozyskać cało-perspektywiczny obraz. W każdym poście zdjęcia, muzyka i dzieło piśmiennicze tworzą odrębną atmosferę, która składa się na taki a nie inny odbiór twojego bloga, który z resztą ze względu na swą specyfikę powinien być nazywany mianem czegoś większego.Niestety najczęściej to co inne jest nienazwane.

    Znamy się tak jakby...

    Doceniająca i szczerze zanoszącą podziękowania, że mogła doznać nowego powiewu atmosfery, która pachnie lasami, pięknymi i starymi pieśniami, a przede wszystkim sobą.

    OdpowiedzUsuń
  13. nie wiem, czy znasz "Marine" Zafona,ale moim zdaniem, jesli mialaby powstac ekranizacja, to pasujesz do tytulowej roli idealnie:D. z reszta nawet czytajac, podswiadomie utozsamialam ciebie z nia, choc twoj blog przegladalam daawno,w czasach polskich szaf. noo,i uwazam, ze to nie blog,a raczej zaczarowany swiat, potrafisz przeniesc w inny swiat,a to nietypowa umiejetnosc,

    OdpowiedzUsuń
  14. pisz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! tęsknie

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja Droga Awangardo, sledze Twoje poczynania z zapartym tchem i zazdroscia od lat. Aktualnie zalozylam tez swojego bloga ale brakowalo mi sil na tworzenie ostatnimi czasy. Aczkolwiek sily te oddzyskuje czekam na inspirujace mnie Twoje zdjecia, historie! do roboty ;)
    Z nostalgia ogladam Twoje zdjecia (od dwoch lat mieszkam w Chiokago, kiedys Jaslo) Pozdrawiam. Magda
    http://dollparts5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. zdjecia swietne, ale to co piszesz to zwykle grafomaństwo :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. jesteś niesamowicie inspirująca i intrygująca, jeden z najciekawszych blogów związanych tematycznie z ubraniami jakie znam - potrafisz wydobyć z tego magię. genialne!

    OdpowiedzUsuń
  18. Utwory które zawsze mi tu pasowały to utwory Fever Ray, np The Wolf. Polecam

    OdpowiedzUsuń